„Królestwo Mostu” Danielle L. Jensen to porywająca książka z gatunku fantasy, opowiadająca historię Lary – księżniczki Maridriny i przyszłej królowej Itchikany.
Chyba jeszcze nie czytałam książki, wktórej akcja naprawdę zaczyna się od początku. Już na pierwszych stronach autorka postanowiła nas zaskoczyć i tym samym zniewolić. Jeśli fabuła wciąga już na pierwszych dwóch stronach, to powieść musi być genialna. Tutaj tak jest. Od razu wiedziałam, że ta seria będzie perełką, że stanie się jedną z moich ulubionych.
Dla mnie podczas czytania najważniejsze są emocje, to, co czuję, gdy śledzę losy bohaterów oraz to, co czuję, gdy odkładam książkę. „Królestwo Mostu” nawet na chwilę trudno było odłożyć, ponieważ emocje sięgały zenitu. A jak już robiłam coś innego niż czytanie, to wciąż myślałam o tej historii i zastanawiałam się, jak to wszystko się potoczy.
Sposób kreacji postaci również jest niesamowity. Mamy rozdziały z perspektywy Lary, ale także z perspektywy Arena, dzięki czemu możemy ich znacznie lepiej poznać. Główna bohaterka jest niezwykle silną dziewczyną, która zrobi wszystko dla swojej rodziny oraz poddanych. Nauczono ją być bezwzględną, przebiegłą manipulantką. Natomiast Król Itchikany wcale nie jest taki jak opowiadano, ale czy zło nie potrafi przybrać innej formy, jeśli chce się ukryć?
Książka pokazuje dworskie intrygi i walkę o swój kraj, a przede wszystkim konsekwencje, jakie przychodzi ponieść ludziom. Udowadnia nam, że podczas wojny nie ma dobrych rozwiązań, a pokój nie zawsze jest realny. Historia jest przepełniona brutalnością i bólem. A jednocześnie książka zawiera zabawne dialogi i momentami daje nam nadzieję na lepszą przyszłość Maridriny i Itchikany. Czy dostaniemy szczęśliwe zakończenie? KSIĄŻKA URYWA SIĘ W TAKIM MOMENCIE, ŻE NIE WIADOMO!!! Więc jeśli chcecie ją czytać to lepiej od razu kupcie też drugą cześć pt. „Zdradziecka Królowa”. Na szczęście ja mam obie, więc zaraz zabieram się za czytanie kolejnej. I Wam to polecam!