„Ciesz się swoim ludzkim sercem, Feyro. Żałuj tych, którzy nie czują już niczego.”

Tom1

„Dwór cierni i róż” autorstwa Sarah J.Maas to c u d o w n a historia nie tylko dla miłośników fantastyki, która przypomina „Piękną i Bestię”, a momentami „Kopciuszka”, choć oczywiście osadzona jest w innych czasach.

Naprawdę podziwiam autorkę za to, jaki świat oraz bohaterów wykreowała. Główną postać pokochałam już po przeczytaniu 30 stron. Feyra jest niezwykle waleczną dziewczyną, która musi się opiekować rodziną i domem. Robi wszystko, by zapewnić sobie, ojcu i siostrom pożywienie. Mimo że jest najmłodsza… Czasem bywa też ironiczna, co tylko dodaje tej postaci uroku. Jest jedną z tych bohaterek, które wiedzą, czego chcą, jest odważna, ale pokazuje też uczucia skrywane wewnątrz. Feyra nie wykonuje rozkazów rodziców i trudno jest się jej komukolwiek podporządkować.

Tamlin jest zdecydowanie moją ulubioną postacią w książce. Skryty, poraniony, pełen litości, choć bywa gniewny. Nie dostrzega (no prawie) podziału między ludźmi a fae (czyli wróżkami). Powoli się przed czytelnikami odkrywa, i może dlatego jego emocje odczuwałam najbardziej. Tamalin potrafi wiele poświęcić dla osób, które kocha. Nie boi się błagać jeśli tego wymaga sytuacja. Jego przyjacielem jest Lucien. Już od początku książki rzuca ironicznymi żarcikami. Z początku jedyne co u niego zauważamy to właśnie poczucie humoru, jednak później dostrzegamy też wrażliwość i zaczynami rozumieć, że towarzyszy mu wewnętrzny ból. Doceniamy go za to, że w imię przyjaźni potrafi wiele zrobić.

Z kolei Rhysand to ulubieniec czytelników. Jednak ja mam co do tej postaci mieszane uczucia. Po pierwszym „spotkaniu” myślałam, że będzie równie interesujący, co Tamlin, jednak z czasem zmieniłam zdanie. Według mnie Rhys przede wszystkim jest manipulatorem, którego bawią własne gierki i nigdy do końca nie odgadniemy jego celu. Pod koniec książki dostrzegłam w nim jednak trochę ludzkich emocji.

Sarah J. Maas zdecydowanie potrafi budować napięcie. Książka jest przepełniona emocjami. Momentami aż piałam z zachwytu, by po chwili rzewnie płakać. Naprawdę nie można się od niej oderwać. Przychodziło mi to z wielkim trudem, a robiłam to tylko dlatego, żeby nie skończyć jej zbyt szybko czytać 😉

„Prawda jest niebezpieczna. Prawda jest wolnością. Prawda potrafi łamać, naprawiać i spajać.”

Tom 2

„Dwór mgieł i furii” autorstwa Sarah J. Maas to kontynuacja serii „Dwór cierni i róż”. Zarówno pierwsza, jak i druga część zwalają z nóg.

Kreacje bohaterów są niezwykle ciekawie przedstawione. Wszyscy są naturalni, łatwo można się z nimi utożsamić. Każdy z nich, tak jak my, ma wady i zalety. Nie są to postacie wyidealizowane. Krąg Rhysanda, który poznajemy w tej części, zawiera opis cudownych postaci zarówno męskich, jak i kobiecych. Trudno wybrać z pośród nich najlepszego/najciekawszego bohatera, ponieważ wszyscy są interesujący!

Czytając drugi tom tej niezwykle ciekawej opowieści, przekonałam się do Rhysanda, któremu udało się poruszyć moje serce. Natomiast szkoda mi Tamlina. Wiele osób w tej części przestaje go lubić z powodu jego zachowania… Jakiego – nie będę zdradzać. Ja jednak wciąż go uwielbiam i jest mi go p prostu żal. W drugiej części poznajemy też księcia Dworu Lata, który według mnie jest niezwykle uroczy i w dodatku ambitny. Tarquin chce zrobić więcej niż jego przodkowie np. zawiązując porozumienie, a nawet zaprzyjaźniając się z Dworem Nocy.

Sposób, w jaki autorka w tej powieści opisuje miejsca i sytuacje jest bardzo ciekawy. Korzysta z dobrodziejstw opisu realistycznego, dlatego obrazy same się czytelnikowi nasuwają. W książce jest dużo dynamiki, cały czas coś się dzieje. Nie sposób się nudzić. Poznajemy wiele historii z różnych punktów widzenia. Wracamy do dawnych wydarzeń, by poznać ich prawdziwy – zaskakujący bieg. Pojawia się kilka rzeczy, które nie zostały wyjaśnione w pierwszej części, by w mistrzowski sposób zostały wytłumaczone w drugiej.

Emocje Feyry, Tamlina, Rhysanda oraz innych postaci zostały w tym tomie wyjątkowo przedstawione. Możemy dzięki temu lepiej zrozumieć postępowanie bohaterów i sytuacje, w której się znajdują. Warto czekać cierpliwie na zakończenie!

„Wszyscy mamy w sobie coś strzaskanego. Każdy na swój sposób…. Okruchy w miejscach, których nikt nie zobaczy.”

Tom 3

„Dwór skrzydeł i zguby” to trzecia część serii „Dwór cierni i róż” autorstwa Sarah J. Maas. Jest to oszałamiająca historia, która na zawsze pozostanie w moim sercu.

Książka opowiada o wojnie, rodzinie, miłości i wolności. Świetnie pokazuje, co niektórzy są w stanie zrobić dla bliskich, a inni dla swojego własnego zwycięstwa. Ta książka udowadnia, że za każdym działaniem kryje się drugie dno i że nie powinno się pochopnie oceniać ludzi.

Mimo że pisałam to w recenzjach poprzednich części, napiszę to jeszcze raz. Bohaterowie są niesamowici! Sarah J. Maas cudownie ukazała zarówno cały świat przedstawiony, jak i bohaterów i ich historie. Każdy z nich ma wiele twarzy, mierzy się z problemami, ma wady i zalety. To jest naprawdę piękne – każdy ma jakieś wady! Dzięki temu, czytając książkę łatwiej mi było się utożsamić z daną postacią i mogłam lepiej „wyczuć” daną postać.

Autorka zawarła w książce wiele zwrotów akcji, których zdecydowanie się nie spodziewałam. Przede wszystkim wojna była przedstawiona w bardzo rzeczywisty sposób. No i zakończenie było wyjątkowe!

Dzięki tej serii książek możemy się naprawdę wiele nauczyć. Idealnym przykładem jest fakt, że każdy bohater ukazany w powieściach się bał, miał coś do stracenia. I my też mierzymy się z takimi sytuacjami. Od Mor, jednej z postaci, możemy się nauczyć akceptacji siebie i tego, że nie inni decydują jacy jesteśmy, tylko my sami. Dzięki nim wiemy, że tę samą sytuację można przeżywać na wiele sposobów, każdy ma inną emocjonalność, każdy jest po prostu inny… Podczas, gdy jedni potrzebują samotności, by pozbierać myśli, inni pragną rozmowy. Autorka przekazuje nam również, że wojna ZAWSZE przynosi straty:

„Nie tylko cena płacona w życiach była druzgocąca i rozdzierająca, ale też to, że wojna zmieniała samą duszę… świadomość, że może i mogłam wrócić do Velaris, może uda się osiągnąć pokój, miasta można odbudować… ale ta bitwa, ta wojna… Ja na zawsze już pozostanę odmieniona. Wojna pozostanie we mnie o wiele dłużej, niż będzie fizycznie trwała, jak niewidzialna blizna, która może z czasem zblednie, ale nigdy nie zniknie.”

Naprawdę się cieszę, że mam do przeczytania jeszcze dodatek, ponieważ nie chcę się tak szybko rozstawać z bohaterami jednej z moich ukochanych serii książek. Chciałabym, żeby i Ciebie zachwyciła 😉

Sandra Knurowska