Właśnie skończyłam czytać „Małe życie” Hanyi Yanagihary. Publikacja była między innymi nominowana do Nagrody Bookera i National Book Award oraz jest laureatką prestiżowej Kirkus Prize. Odniosła ogromny sukces zarówno w Ameryce jak i w Wielkiej Brytanii. Została opublikowana w ponad 20 krajach.

Nie do końca wiem, jak zabrać się za tę „recenzję”, ponieważ jest to trudna książka. Nie mogę powiedzieć, że przyjemnie się ją czytało – nie czyta się przecież przyjemnie o przemocy. Więc jaka jest ta powieść? Bolesna… To dziwnie brzmi: „bolało, gdy ją czytałam”, ale to prawda. Momentami czułam, jak ściska mnie w żołądku.

Najpierw irytuje nas fakt, że tak mało wiemy o bohaterach, a gdy w końcu poznajemy ich historie jesteśmy nimi naprawdę poruszeni. Zwłaszcza jeśli chodzi o Jude’a, prawnika, bo na nim głównie skupia się fabuła. Dowiadujemy się wiele o jego dramatycznym dzieciństwie i przerażającej młodości, i obserwujemy, jak on się z tym czuje jako dorosły już człowiek. Najbardziej „bolał” mnie fakt, że Jude doskonale udaje szczęśliwe życie, a tak naprawdę obwinia się o całe zło, które go spotkało.

„Małe życie” to bardzo emocjonalna książka, która potrafi złamać serce czytelnikowi. Zawiera wiele szokujących scen, które mogą doprowadzić Was do płaczu. Momentami sama byłam wściekła i przerażona, bo faktycznie takie sytuacje się zdarzają. „Małe życie” to historia o wybitnych ludziach żyjących w Nowym Jorku (malarzu, aktorze, architekcie, prawniku). W życiu tych 4 przyjaciół: Jude’a, Willema, JB i Malcolma pojawiło się wielu nieodpowiednich ludzi, dlatego jest to także książka o cierpieniu. Moim zdaniem powinno być to podkreślane.

Na szczęście w tej powieści były też ukazane dobre rzeczy, opowiada ona o sile przyjaźni i miłości. W każdym życiu są przecież upadki i wzloty, tutaj także. Czasami byłam szczęśliwa czytając ten tekst i myślałam, że w końcu, w końcu coś dobrego, niesamowitego zostało w niej przedstawione i aż nie chciałam czytać dalej, bojąc się, co przyniesie bohaterom kolejny dzień.

Podsumowując „Małe życie” to książka wyjątkowa, po którą, według mnie warto sięgnąć. Jednak przed przeczytaniem jej, musicie się nastawić, że nie jest to lekka „obyczajówka” tylko poruszająca historia o cierpieniu, ale i wielkiej sile przyjaźni.

RajKSiążek Sandrelkay